melcia's profile picture

Published by

published

Category: Life

Polskość (PL ver.)

Polskość.


Gdy byłam młodsza, nigdy nie skupiałam się na tym, skąd pochodzę. Wiedziałam o tym bardzo dobrze, że jestem Polką i kochałam nią być, ale na tym się kończyło. Oczywiście, czułam przywiązanie do tego kraju i naszej kultury, jednak nigdy się dłużej nad nią nie zastanawiałam. Była to dla mnie codzienność. Żyłam od narodzin w polskim domu, otoczona Polakami, polskimi drzewami, polskimi ulicami, polskimi miastami, polskimi sklepami. I to było to, co od zawsze znałam.


Jedyne czego nigdy nie mogłam pojąć w przypadku mojej rodziny i znajomych to ich fascynacja polską muzyką. Muzyka jak muzyka. Uwielbiam jej słuchać, ale napewno nigdy nie byłam jej pasjonatką. Miałam swoje ulubione hity, które zawsze były puszczane w RMF FM w trakcie wakacyjnych podróży autem do Trójmiasta, żeby odpocząć w niezwykle wietrznym i słonecznym Sopocie i oglądać godzinami Morze Bałtyckie, ale nigdy nie słuchałam jej sama. Uważałam, że to trochę siara słuchać tego, co zostało stworzone przez moich rodaków. Że to po prostu nie jest coś, co powinnam robić. Szukałam innych artystów, weszłam nawet w kpop, który kocham i do teraz.


Podobnie miałam z wyjazdami na wieś. Uwielbiałam je, ale w życiu nie chciałam się nimi chwalić gdzieś znajomym na Instagramie czy spędzać tam więcej niż dwa dni—„bo to trochę nieestetyczne”, tak sobie tłumaczyłam.


We wrześniu zeszłego roku wyjechałam oficjalnie a kraju, przeprowadziłam się do Francji, do Paryża. Chciałam zacząć z ekscytacją nowe życie, poznać nowych ludzi. Przecież to zachód. Musi być lepiej. Nigdy nie byłam specjalną fanką tego kraju, ale tłumaczyłam sobie ile możliwości będę miała, ile inwestorów z najróżniejszych branży tutaj pracuje i ile ofert będę mogła znaleźć. Czy miałam rację? Na swój sposób. Zgadzam się, jest bardzo dużo tutaj możliwości, bardzo dużo firm tutaj otwiera swoje lokale, szuka ludzi do pracy, bardzo dużo ludzi tutaj przyjeżdża. Ma się takie wrażenie, że w przypadku kariery możliwości jest tu ogrom. Jednakże, nic nie jest tak istotne jak energia, jaką czujesz w danym miejscu. Na początku była ona przykryta ekscytacją i chęcią poznawania, chęcią do działania. Ale później, nie czułam już tego samego. Życie to nie jest bajka. Możesz żyć jak w bajce, ale życie nie jest bajką. To jest ta różnica, która jest niezbędna do tego, żeby zrozumieć na czym ono polega. Nie wychodziło mi na początku dobrze, zaczęły się pierwsze nieprzyjemne rozmowy z ludźmi, mężczyźni robiący Ci zdjęcia z ukrycia, protesty na uniwersytecie. Nie jest to coś, co mnie w jakimkolwiek stopniu zadowalało.


„Ale przecież życie też polega na trudnościach, sama dopiero co o tym pisałaś niecałą godzinę temu?”


Tak, ale to nie jest tylko kwestia przebiegu zdarzeń.


Paryż jest niezwykły, ma ogrom ciekawych ludzi i możliwości. Jednak w środku, przechodząc do jego głębi nie jest on tym, co mnie fascynuje. W Polsce, w Warszawie czułam się jak ja. W Paryżu, mam wrażenie jakbym udawała kogoś kim nie jestem, chociaż sama tego nie robię świadomie. Nie pasują mi tu ludzie, energetycznie. Nie jest to moja energia, z którą rezonuję. Nie jest to po prostu moje miejsce. To wszystko. Czuję, że jest to napewno moment w moim życiu, w którym poznaje siebie na nowo, jak zawsze co kilka lat. Paryż mnie wiele nauczył. Żeby się mniej przejmować, ale utrzymywać dyscyplinę. Żeby zachowywać balans i słuchać swojego ciała. Ale nie planuję tutaj zostać na dłużej. To nie jest moje miejsce na ziemi. Nawet jak ja będę to wmawiała sobie latami, to i tak moje ciało mi wszystko powie samo. Ono nigdy  Cię nie oszuka, Twoja mentalność tak.


W Paryżu najbardziej brakuje mi moich korzeni, nie słyszę swoich ludzi rozmawiających na ulicach, narzekających na remont w bloku, czy chodzących po codzienne kwiaty do wsadzenia do starego wazonu, który przeżył dwie wojny światowe i czasy PRLu. Nigdy tak na to nie zwracałam uwagi, wręcz czasem irytowali mnie ludzie, z którymi żyję w tym kraju. Mimo wszystko, to jest jednak to, co się kocha. Wychodzenie ma taras w Maju, żeby wspólnie zjeść śniadanie na dworze pod ciemno-zielonym parasolem, siedząc na drewnianych ławkach z logiem lokalnej firmy alkoholowej. Śpiewanie wspólnie kolęd w Grudniu i śmianie się ze swoich przyjaciół popijając kompot z suszu. Wspólne kłótnie między rodzicami. Wychodzenie z stacji „Centrum” na „patelnię”, następnie spoglądając do góry żeby zobaczyć Pałac Kultury I Nauki mimo tego faktu, że widziałaś już go 4 razy w tym tygodniu. Chodzenie na Powiśle ze znajomymi rozdając ulotki z Garniera po Francusku, żeby nie było zbyt głupio, chociaż i tak już się same śmiejecie z siebie i swojej głupoty. Wspólne tańczenie na salkach na Świętokrzyskiej, ćwiczenie choreografii, na której dzień wcześniej doszło do największej nielegalnej 18-stki. Spotykanie się z babcią i z dziadkiem w mieszkaniu lub w domu, w którym jest masa antyków i bardzo starych mebli, w których zapisana jest historia. Coroczne podróże dookoła Polski, słoneczny Gdańsk, turystyczne Zakopane, historyczny Kraków, bliska memu sercu Ostrołęka, Słupsk i góry Świętokrzyskie. Kocham to, że mogłam się wychowywać w tym kraju. Kocham to, że mimo kraju, który był 123 lata ukryty na mapie przez sąsiednie kraje jesteśmy tutaj nadal. Nie zabrali nam naszej historii, naszej kultury. Jestem Polką. Jestem szczęśliwa, że jestem Polką. Kocham być Polką.


Kocham to, jak słychać Polaków na ulicach. Polonia jest po całym świecie, jesteśmy wszędzie czy to przez ucieczkę w trakcie wojny czy ze względu na chęć podróżowania po świecie. To co jest w nas jednak nieustanne to chęć pokazywania tego, kim jesteśmy. W każdym kraju są nasze sklepy, nasze jedzenie, nasze picie, nasi ludzie, nasza kultura, nasza muzyka. Gdy byłam w Kalifornii w zeszłym roku, szłam razem z rodzicami i trzema ciotkami z auta w kierunku Venice Beach. Byliśmy już wtedy zmęczeni, jednak nadal wystarczająco podekscytowani zobaczyć jak wygląda Amerykańska, turystyczna, ale i z rdzeniem kultury plaża. Przechodząc przez ulicę, po drugiej stronie szła też pewna rodzina, dwójka dorosłych ludzi, starszy dziadek i trójka dzieci—dwóch synów i jedna córka. Jako obydwie, nieznane dla siebie grupy czekaliśmy na zielone światło śmiejąc się od ucha do ucha. Dopiero w momencie jak przeszliśmy obok siebie, usłyszeliśmy Polskie żarty dochodzące od drugiej rodziny. W tym momencie, odwróciliśmy się, spoglądając na siebie z szeroki, uśmiechem.


„Siema, skąd wy jesteście?”


„Z Warszawy.” odpowiedzieliśmy, następnie mój tata się odezwał. „A wy? Skąd?”


„Spod Poznania.”odpowiedział dziadek z uśmiechem, życząc nam miłego pobytu. „Polska górą!” krzyknął tata dzieci, po czym wszyscy zaczęliśmy się śmiać i rozeszliśmy się w swoje strony.


To są te małe interakcje, które sprawiają, że czuję się jak w domu. Jesteśmy na drugim końcu świata. W Ameryce. W Kalifornii. A mimo to, słychać Polaków śmiejących się od ucha do ucha, korzystających z życia. Podobną interakcję doświadczyłam też ja, siedząc w Paryżu w skromnej kawiarnii, zapisując kartki w dzienniku. W pewnym momencie między moją muzyką usłyszałam kilka polskich słów, których się zupełnie nie spodziewałam w tym momencie. Zerknęłam do góry, zauważając ojca z córką rozmawiających o opcjach w menu. Po 5 minutach rozmowy z pracownikiem z łamanym Francuskim, usiedli obok mnie. Wtedy, powiedziałam im.


„Dzień dobry”, najbardziej klasyczne przywitanie.


I tak, zaczęła się rozmowa na kolejne pół godziny. Rozmawialiśmy o wszystkim—o tym, jak się żyje w Paryżu, jak się studiuje, co zwiedzić. Po tym, jak im dałam swoje rekomendacje, tata dziewczyny się mnie zapytał.


„Jak się czujesz tutaj, będąc sama, mając 18 lat?”


Wtedy, całkowicie zamarłam. Zaczęłam się zastanawiać, aż znowu zaczęłam mu tłumaczyć jak tęsknię za swoim domem, za swoimi rodzicami i rozmowami w moim języku. Był to moment, w którym faktycznie zdałam sobie sprawę, że naprawdę jestem przywiązana do tego kraju. Niby nigdy jakoś się do tego nie przyznawałam, ale w tamtym momencie tęskniłam za Polską strasznie. Byłam zaledwie tydzień po mojej hucznej 18-stce z rodziną i znajomymi z Polski w Paryżu. Mimo tego, że nie zwracałam na to uwagi to naprawdę kochałam Polskę. I nadal ją kocham. Kocham to, że mamy tak ogromną i głęboką historię i kulturę, z którą się utożsamiam i mogę rozmawiać godzinami.


W pewnym momencie ojciec oznajmił, że muszą rusząc. Podziękowałam im za rozmowę i życzyłam miłego dnia. W momencie, w którym byli już blisko wyjścia, mężczyzna się cofnął by szybko mi powiedzieć coś, co zostało ze mną aż do teraz.


„Pamiętaj, wszyscy mamy jedno serce” powiedział, kładąc swoją rękę na sercu z uśmiechem, następnie dziękując mi jeszcze raz i wychodząc z kawiarni.


Kocham to, że moi ludzie tacy są. Narzekają, są gościnni, czasem aroganccy, ale ostatecznie pokazują miłość i zrozumienie. Kocham swoją kulturę, kocham swoją muzykę, kocham swoich ludzi, kocham swoje ulice, kocham miejsce, w którym się wychowywałam. Dziękuję Ci Polsko, za ukształtowanie mnie w ten sposób, żebym mogła dalej przekazywać to, kim jesteśmy dalej.


Jestem dumna z tego, że mogę być Polką.


Kocham Cię, moja Polsko.


Amelia.

250318


0 Kudos

Comments

Displaying 0 of 0 comments ( View all | Add Comment )