melcia's profile picture

Published by

published

Category: Life

The art of noticing. And bunch of other thoughts. (PL ver.)

The Art Of Noticing.


W przeciągu ostatnich lat zauważyłam, jak bardzo zaczęłam odrywać się od rzeczywistości przez mój własny telefon i ilość dopaminy, którą dostarczam swemu ciału każdego dnia. Czy to przez głupie memy, losowe gry zajmujące mój czas czy krótkometrażowe treści na TikToku, chcąc czy nie chcąc mój telefon i treści, które mi pokazuje pochłaniają prawie połowę mojego dnia, co przed pandemią było dla mnie niewyobrażalne, gdy miałam ledwie 4 godziny dziennie czasu przed ekranem. Na skutek tego straciłam wiele możliwych doświadczeń, które mogłabym przeżyć wychodząc z domu i korzystając z życia w pełni, a do tego pogorszył się mój język nie tylko Francuski, Angielski ale i mój ojczysty—Polski, co jest niezwykle przerażające. Jest mi ciężej się skupić na jakiejkolwiek pracy, nawet w tym momencie pisząc ten blog w moich notatkach w telefonie mam ochotę wyjść z aplikacji i wejść szybko na TikToka, żeby bezmyślnie przescrollować swój wieczór. A co najciekawsze, ja i tak jestem jednym z tych "lepszych" przypadków uzależnień od telefonu, a co dopiero w przypadku tych, co już zupełnie nie mogą się oderwać? Można powiedzieć, że ze mną w teorii nie jest tak źle, ponieważ mam świadomość tego co się dzieje ze mną i z moim ciałem, jednakże mimo wszystko jest to cholernie przerażające, jak my jako ludzie jesteśmy w stanie się doprowadzić do takiego stanu. A takich ludzi na świecie po pandemii, która zaczęła się pod koniec 2019 roku.


— pierwszy raz, miałam takie przemyślenia dokładnie rok temu, w marcu 2024 roku.


Był to moment, w którym byłam w ogromnym dołku emocjonalnym, po bardzo dużej kłótni z moją grupą znajomych, w trakcie ogromnie ciężkiej i pochłaniającej nauki do egzaminów końcowych w liceum, jak i stałam przed wyborem, na jakie kierunki studiów zaaplikować. To był jeden z momentów w życiu, w którym zupełnie nie wiedziałam co się dzieje dookoła mnie, żyłam w zupełnym chaosie i mimo mojego starego mindsetu polegającym na "maniu wyjebane" (który swoją drogą był jednym z gorszych, które kiedykolwiek posiadałam), zupełnie nie miałam, a wręcz przejmowałam się wszystkim bardziej niż kiedykolwiek. Jak można potencjalnie żyć codziennie bez stresu, i "mieć wyjebane" kiedy czujesz, że każdy krok, który podejmujesz w każdym aspekcie Twojego życia jest tak istotny, że możesz albo wszystko polepszyć albo całkowicie zrujnować? To jest praktycznie niemożliwe. Taki sposób myślenia właśnie zdobyłam poprzez ignorowanie wszystkiego dookoła mnie i chowania swoich zmartwień w ciągłym scrollowaniu przez swoje życie, co oczywiście jest czymś co robi wiele młodych ludzi w tym wieku—jednak nikt nie powiedział, że jest to poprawny sposób bycia. Gdy zdałam sobie z tego sprawę, w jaką złą sytuację psychiczną się wkopałam, przebyłam tyle odważnych i głębokich rozmów ze samą sobą, że dałam sobie za cel korzystanie z mojego telefonu w bardziej rozsądny sposób. Gdy wchodzę na daną aplikację, mam konkretny cel do spełnienia i nie mogę sobie jedynie na niej siedzieć, ale wykonać to co potrzebuję, a następnie spowrotem wrócić do swojego codziennego życia. Nie chciałam dłużej siedzieć cały czas w tym samym miejscu, przeżyć kolejny rok na swoim Instagramie, TikToku czy Pintereście, a przeżyć go w pełni korzystając z codziennego życia. Czy to tego, w którym podróżuje po świecie i poznaje ludzi czy przeżywam cięższy okres—nie chciałam po prostu sobie pozwolić na to, czym żyłam wcześniej. 


Oczywiście, fajnie się mówi—że będę korzystała z życia, chodziła na spacery, poznawała nowych ludzi. Ale tak świat nie działa. Nie zostaliśmy stworzeni po to, by nam było łatwo. Mamy eksperymentować w życiu, odkrywać nowe rzeczy, ale też ma nam być ciężko. Bez trudów nigdy byśmy tak nie doceniali życia. I szczerze? Uwielbiam to. Wstawanie rano przez powiew delikatnej bryzy z maluteńkim dodatkiem niekomfortowej wiadomości od kogoś, żeby załatwić sprawy urzędowe. Następnie szybkie i chaotyczne umycie włosów wsłuchując się w muzykę, ponieważ przez padające na podłogę prysznicową krople wody sprawiają, że w sumie to ledwie cokolwiek słychać. Wychodzę spod prysznica, ubieram się w tą samą piżamę w ekspresowym tempie, żeby przez przypadek sąsiad naprzeciwko się nie napatrzył za długo. Nabieram serum na ręce i wcieram we włosy z nadzieją, że im pomogą, chociaż sama nie wiem co jest dobre, a co nie. Ale próbuję? Prawda? Zamykam drzwi do łazienki, otwieram lodówkę, robię śniadanie a drugą ręką pospiesznie wyciągam kawę i wstawiam ją do ekspresu, żeby się robiła w trakcie. Po pięciu minutach kończę swoje przygotowania i stoję przy blacie kuchennym opierając się o niego, zjadając swoje kanapki, ruszając się bujnie do „Chłopców Z Placu Broni”. Kocham Wolność. Mały fragment mojej polskości w jakże całkowicie kontrastującym Paryżu. Po 20 kolejnych minutach jestem już gotowa ze swoim makijażem, po 7 próbach zrobienia kresek, które ostatecznie i tak mi się nie podobają. Przynajmniej są. Ubrałam się w te same co zawsze dresy z lululemon i czarną bluzkę odkrywającą moje obojczyki. Będąc tutaj nauczyłam się mieć wywalone w swój wygląd, i tak wszyscy tu się ubierają jak chcą. Wychodzę z domu, zmierzając do metra podziwiam dokładnie tą samą ulicę, jak codziennie. Niby mieszkam tu od września, a cały czas mnie coś zachwyca. I tak spędzam cały dzień. Ja, moje myśli i muzyka. Masa przemyśleń, spoglądając na innych ludzi zastanawiając się czy są stąd, czy też tak jak ja szukają wrażeń w turystycznym i niezwykle stereotypowo „romantycznym” Paryżu. Nie wiem dlaczego od dziecka mnie interesują relacje międzyludzkie. Może jestem po prostu pojebana? Pewnie jestem. I co z tego. Mam 18 lat, to nie tak, że mam się zachowywać jak niezwykle dorosła osoba wiedząc co chcę robić ze swoim życiem. Bo nie wiem. Studiuję na uniwersytecie, ale nie wiem czy napewno będę robiła to, co teraz dla siebie planuje. Bo nigdy nie wiadomo. Życie jest wystarczająco dynamiczne, żeby nie myśleć chociaż o takich „błahostkach”.


Docenianie wszystkiego dookoła mnie uspokaja. Nie wybieranie sobie tego, co mam robić w ciągu dnia jest uzależniające. Podążanie za swoimi nogami i uczuciami jest tym, co sprawia, że żyję. Rozmowy z innymi ludźmi, czy to tymi, co czuje jakbym znała całe życie czy tymi, z którymi mogłabym się kłócić latami przez zupełnie inne poglądy jest fascynujące. Człowiek potrzebuje interakcji z innymi ludźmi żeby żyć. Ostatecznie i tak jesteśmy tylko zwierzętami. Bez tego, byśmy nie przeżyli.


Nigdy nie odczuwałam takiego spokoju w tym świecie jak teraz, gdy zaczęłam siebie słuchać i zauważać to, co jest dla nas takie proste.


Czasem życie nie musi być skomplikowane. Masz problem? Możesz go zmienić? Zajmij się nim jak najszybciej, żeby się nie pogorszyło później, a uwierz mi—jeśli to zignorujesz to to się będzie pogłębiać. Mówię z doświadczenia. Potem, wystarczy żyć. Nie musisz mieć planu na siebie. Po prostu nie siedź zamknięta w swojej własnej komórce. Bo to zabija człowieka. Byliśmy stworzeni dla eksploracji i pasji, nie dla przescrollowania sobie życia.


Amelia.

251803


0 Kudos

Comments

Displaying 0 of 0 comments ( View all | Add Comment )